czwartek, 29 sierpnia 2013

Złośliwość rzeczy martwych

Tyle rzeczy chciałam napisać w tym czasie, gdy mnie nie było... i uciekły. Tak to jest, jak raz po raz psuje się komputer i trzeba czekać na naprawę, bo człowiek, który się na tym zna, jest na wakacjach i odpoczywa przed rozpoczęciem nowej szkoły. A jak już wraca i naprawia, komputer ponownie robi psikusa i pada. Lecz zanim naprawia go ponownie, ja wsiadam w pociąg i jadę przed siebie... Uciekam przez całą Polskę i ląduję nad wielką wodą wydawać by się mogło bez końca. A teraz piszę i czytam, co piszę, i nie mogę sobie przypomnieć, czy dobrze stawiam przecinki. Coś ich za dużo tutaj, ale nie wiem, naprawdę nie wiem, które z tych, nad którymi się zastanawiam, powinnam usunąć. Wstyd przyniosę swojej szkole, biorąc pod uwagę, że skończyłam klasę humanistyczną. A teraz co? Nawet przecinków nie potrafię porządnie ustawić na swoje miejsce. To te studia inżynierskie tak wypaczyły moje wcześniejsze zdolności. Bo najlepiej zwalić na coś, nie na siebie.

1 komentarz:

  1. Nigdy nie lubiłam zbytnio przecinków, naprawdę nigdy.
    Wielka woda, czyżby była panna nad morzem? ;)

    OdpowiedzUsuń