Zrobiła mi
awanturę o to, że zabrałam swój cienkopis, który był u niej, a ja potrzebowałam
go, by coś sobie zapisać. Nazwała nie powiem jak. Wpadła w histerię? W każdym
razie darła się tak, że na pewno słyszeli ją sąsiedzi (zwłaszcza, że było
blisko ciszy nocnej). Gorzej nisz 4-letnie dziecko w naszej rodzinie. A
zważywszy na to, że w takich sytuacjach lubię dogryźć, zawołałam do mamy, żeby
szykowała tabletki na uspokojenie i głupotę, i trochę kasy na psychiatrę, bo na
pewno się przyda :P Więc zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej... i głośniej... Czy
tylko mnie to bawi? :D Ależ ja lubię wkurwiać innych!
Innym razem
przyszła do domu po zakupach ubraniowych. Wszystko było świetne, więc komplementowałam
ile się da, tylko sweter... nie dość, że wyglądała w nim jak śmierć, do tego za
szeroki (zwłaszcza w pachach) - i zamierza ubierać do niego tylko jasne beżowe
legginsy, z tyłkiem na wierzchu... a czy mówiłam o tym, że sweter jest cały
prześwitujący? Dopiero kiedy powiedział to samo ktoś inny, bardziej obiektywny
(?), zgodziła się ubierać pod niego jakiś jasny top na ramiączkach. Mimo to i
tak zapowiedziałam, że w tym swetrze ze mną nigdzie nie wychodzi :P Ma tyle
fajnych ubrań, że myślę, że się uda. A jak nie, to koniec wspólnych wyjść.
Jeszcze
innym razem doradziłam jej w sprawie studiów. Nie chciało jej się uczyć w szkole
średniej na żaden dodatkowy przedmiot (a wystarczyłaby geografia...), więc
dostała się na studia na niezbyt ciekawej szkole wyższej, po której ma
praktycznie zero perspektyw na pracę w zawodzie (chyba, że ma się znajomości...
nie muszę mówić, że ona nie ma?). Poradziłam jej więc, żeby znalazła jakąś
pracę (z tytułem technika być może miałaby trochę łatwiej) i w międzyczasie
studiowała zaocznie na jednej z lepszych uczelni, jeśli chodzi o jej kierunek.
Inna opcja iść na to co się dostała i po pół roku/roku zmienić uczelnię na tą
lepszą. Tylko trzeba by mieć średnią 4.0... Więc chodzi i się wkurza, że
wypowiedziałam te słowa na głos i teraz musiałaby się postarać. W ostateczności
za rok zdać jakiś dodatkowy przedmiot i próbować od nowa.
Jeszcze
innym razem dostała fajne czekoladki - poczęstowała wszystkich prócz mnie. Mama
nie chciała, ale że zauważyła całą sytuację, zabrała i oddała mi. Dziękuję :P
A to są
tylko sytuacje zebrane z jednego tygodnia. No cóż... nie lubimy się :P Ale
kochać musimy, bo przecież siostrami jesteśmy. Zresztą ja też nie jestem
święta. Jak widzę, że się na mnie wkurza podjudzam ją jeszcze bardziej choćby
tym, że robię głupie uwagi. No i tak sobie żyjemy... od kłótni do kłótni :D Ale w
międzyczasie jesteśmy (staramy się być?) normalnymi siostrami :P