Za 5 minut wychodzę. Dziś cały dzień na zajęciach, a wieczorem "zawody sportowe", na które sama (tak, z własnej nieprzymuszonej woli) się zapisałam. Właśnie powtarzam jak mantrę: żebym nie była ostatnia, żebym nie była ostatnia... Znowu wrócę do domu ok 22, a jutro pobudka w okolicach 5, w domu będę po 19 jeśli się wyrobię. Dwa fajne dni i oba zawalone ćwiczeniami i wykładami. Niesprawiedliwe!
Wyżaliłam się, no to lecę już. Książka w dłoń i sprint do autobusu - czyli mój codzienny rytuał ;)
A nie, przepraszam!, wczoraj czekałam 10 minut na przystanku, bo spojrzałam na zły zegar... To kara za te wszystkie "błagam, spóźnij się minutę, mój autobusie, no, nie daj się prosić!". Jak dotąd słuchały ;)
Udanego dnia wszystkim.